9.



"Był bezradną zabawką w rękach wariatki,
mogącej uczynić go równie szalonym jak ona."


Słońce powoli już chowało się za radomskimi blokami, kilka godzin temu powinieneś wyjechać z mazowieckiego miasta. Powinieneś kierować się w stronę Jastrzębia, goszcząc na siedzeniu obok długie opalone nogi brunetki, która jest  twoją największą miłością, a za razem twoim największym  utrapieniem. Tym czasem wciąż czekasz, na jakikolwiek gest ze strony Antoniny. Niestety ona milczy i nie odbiera telefonu. Przecież jeszcze wczoraj muskała twoje usta, jeszcze wczoraj obiecywała ci wspólną podróż... A teraz stałeś oparty o samochód i zapatrzony w ulicę, z nadzieją, że zobaczysz ją gdzieś na horyzoncie... 
- Ona już nie przyjdzie Tomek. - usłyszałeś trochę zasmucony głos atakującego. Obrzuciłeś Michała zrezygnowanym spojrzeniem.
- Wiem... - mruknąłeś,a łzy same cisnęły  ci się do oczu. - Miałeś rację. Zniszczyła mnie... 
- Ona robiła różne numery, ale teraz przeszła samą siebie... - mruknął poirytowany - Tomek.. Na pewno nie chcesz, żebym z tobą pojechał?  - spytał wyraźnie zmartwiony
- Nie jestem dzieckiem Filip. Poradzę sobie.  - warknąłeś, choć nie powinieneś tak reagować.  Nie  jego wina, że zakochałeś się w kobiecie pozbawionej uczuć, która traktowała cię jak prywatną zabawkę.
- No dobra, ale jak będę miał chwile, przyjadę do ciebie. Po za tym musimy zrobić jakieś zajebiste urodzinki. - puścił ci oczko.
- Tylko nie zamawiaj striptizerek jak na ostatnich. - parsknąłeś   mimowolnie śmiechem.  - Będzie mi ciebie brakowało. - westchnąłeś
- Dobra, nie wierzę, że to mówię, ale mi ciebie też stary. A teraz kończmy już to pierdolenie, to nie dla mnie. - mruknął odwracając głowę.
- Ojej Michaś się wzruszył. - zadrwiłeś z niego.  - Trzymaj się. - uściskałeś go i wsiadłeś do samochodu. Widziałeś jak Misiek odprowadził cię wzrokiem. Będzie ci brakować tego miasta, tych ludzi, a przede wszystkim jej.  Nie zapomnisz tego wyjątkowego okresu, jednak na pewno  chciałbyś z niego wymazać brunetkę. Nie rozumiałeś, czemu znowu zabawiła się twoim sercem, czemu znowu z ciebie sobie kpiła. Jeśli cię nie chciała, mogła dać ci zwyczajnie spokój, ale ona musiała robić odwrotna. Musiała pojawiać się nagle w twoim życiu, zbliżać się do ciebie i rozkochiwać w sobie coraz bardziej, tylko po by zadać ci jeszcze większy ból.  Nie rozumiałeś tej kobiety, nie  potrafiłeś ogarnąć swoim umysłem jej wyrachowanego postępowania, byłeś na nią wściekły. Jednocześnie, wiesz, że gdyby teraz się pojawiła gdzieś na drodze. Wysiadłbyś z tego samochodu, spojrzał w jej śliczne czarne oczy i zanurzyłbyś się w jej słodkich wargach. Byłeś od niej uzależniony i nie masz pojęcia w jaki sposób miałeś sobie zrobić odwyk, skoro twoje serce chciało tylko ją kochać Tomaszu.  Zacisnąłeś mocniej dłonie na kierownicy.
- To już koniec Antonino.  Zapomnę cię, obiecuje. - powiedziałeś do siebie. Zaczynasz nowe życie, a ona już nie ma prawa do niego wkraczać. 


***



Przerzuciłeś torbę z logo  nowego  klubu przez ramie i podążałeś w stronę parkingu. Pogłośniłeś na maksa muzykę wybrzmiewającą z twoich śnieżnobiałych słuchawek, muzykę która miała przynieść ukojenie twojemu pokaleczonemu sercu, miała na nie wpłynąć i załagodzić ten niesamowity ból. Chociaż czy piosenki o nieszczęśliwej miłości mogą ci pomóc Tomaszu? Przymknąłeś powieki, delektując się melodia, przy której ona zatapiała się w twoich wargach, delikatnie je muskając i doprowadzając je do szaleństwa.  Nagle poczułeś jak w coś wpadasz. 
- Cholera jasna! - usłyszałeś damski krzyk, spojrzałeś na drobna postać przed tobą, chwile później spojrzałeś na chodnik, na którym leżało kilkanaście potłuczonych butelek  białego wina - Szef mnie zabije. 
- Przepraszam. - szepnąłeś i szybko nachyliłeś się nad dziewczyną pomagając jej zbierać resztki butelek. 
- To wino miało być na jutrzejsze spotkanie, co ja zrobię... - mówiła nie zwracając na ciebie uwagi. 
- Zapłacę za wszystko. - mruknąłeś. Blondynka podniosła w końcu na ciebie swoje szmaragdowe oczy, a ty  niemal w nich utonąłeś. Przyglądałeś się z uwagą jej delikatnym rysom twarzy, widziałaś, że jej zielone oczy przeszywały ciebie na wskroś. - Tomek jestem. - wyciągnąłeś w jej stronę rękę ściskając jej kruchą dłoń.  
- Po prostu Ania. - posłała ci ciepły uśmiech, była naprawdę wyjątkowy. Gdyby nie to, że tak bardzo kochasz swoją Tośkę, mógłbyś nawet na dłużej zainteresować się kobietą stojąca naprzeciw ciebie. 
- Przedstawiasz się jak mój brat.  - zaśmiałeś się pod nosem - To co, wracamy do sklepu i  odkupię ci wino? Nie chciałbym, żebyś miała problemy przez moją nieuwagę.
- Dziękuję. - wydawało ci się, że trochę odetchnęła. Wziąłeś resztki butelek znajdujące się w kartonowym pudełku i wyrzuciłeś je do śmietnika. 
- A może dasz się zaprosić na kawę w ramach przeprosin Aniu? - spytałeś kompletnie się nie kontrolując. Chwilę potem wyrzucałeś sobie w głowie tą propozycję. Czułeś się nie w prządku względem Tosi, z drugiej strony przecież ona już o tobie zapominała. Pewnie jest gdzieś teraz w Radomiu w objęciach swojej nowej ofiary. Zapewne muska opuszkami placów jego skórę, rozpalając go namiętnie i budząc nieznane mu pożądanie, tak jak to było z tobą. Pewnie smakuje jego ciała w ten sam wyjątkowy sposób.... A ty  tonąc we wspomnieniach o niej, będziesz przez nią jak zwykle cierpiał.
- Może zapisze ci swój numer i się umówimy, dzisiaj nie mam za bardzo czasu, ale innego dnia jak najbardziej.  - uśmiechnęła się do ciebie promiennie -   podałeś  jej swój telefon, by mogła wstukać 9 cyfr.  Czułeś się dziwnie, gdy to robiła, ale odganiałeś od siebie wszelkie myśli o Tośce.  Udałeś się wraz z dziewczyną na zakupy i pomogłeś jej  wynieść  butelki z winem oraz zapakować je do samochodu. Pożegnałeś się z nią  po krótkiej wymianie zdań. Była naprawdę urocza, gdy opowiadała ci  o swoim codziennym życiu, o pracy. I słodko się zawstydzała, gdy na jaw wychodziło to, że nie ma pojęcia o siatkówce.  Zaśmiałeś się pod nosem na wspomnienia tej małej blondyneczki  i udałeś się w stronę swojego mieszkania. Nagle w twojej kieszeni zadźwięczał telefon. Spojrzałeś na wyświetlacz i zobaczyłeś sms-a od Janka, który informował cię, że zaraz u ciebie się pojawi. Uderzyłeś  ręką w głowę, przypominając sobie o dzisiejszej wizycie brata. Przyspieszyłeś kroku, lecz musiałeś się nagle zatrzymać,  czując jak wszystkie twoje mięśnie się spinają.  Poczułeś jakby ktoś cię uderzył kamieniem w głowę, nie mogłeś złapać tchu.
Znowu ona... Te długie ciemne jak noc włosy, opadały swobodnie na ramiona....  Wiatr się bawił jej jasną zwiewną sukienką, która kontrastowała z opaloną skórą.  Czułeś jak  zalewa cię fala gorąca, widząc delikatny uśmiech na jej twarzy. Sunąłeś wzrokiem bo jej długich nogach,,, Była inna niż zazwyczaj,  miałeś wrażenie, że po wyzywającej Antoninie nie ma ani śladu. Była tak bardzo naturalna, taka jaką kochałeś ją najbardziej. Nie miałeś pojęcia skąd tutaj się wzięła i po co? Po co teraz znowu będzie ci mącić w głowie i sercu? Znowu będziesz przeżywał katusze, powodowane ogromną tęskną za brunetką, która traktowała cię jak  marionetkę.... Chciałbyś ją znienawidzić. Chciałeś.... Ale była tak cholernie piękna, i tak bardzo twoja w tym wydaniu. Nie rozumiałeś tylko, dlaczego swój śnieżnobiały uśmiech kierowała w stronę Janka... Twojego Janka, co było wręcz kuriozalne!  Dlaczego skradła mu z policzka buziaka....  Dlaczego chwytała za rękę...  Miałeś mętlik w głowie, nic tu  do siebie nie pasowało... Nic... A ty poczułeś jakby ktoś wymierzył ci cios w twarz. Wdawało ci się, że jesteś  w jakimś kiepskim horrorze, w którym umierało  po raz kolejny twoje serce Tomaszu.


_______


Hej! Jak tam wasze święta?  U mnie troszkę leniwie. :p
Jak widzicie Tośka nie daje o sobie zapomnieć.Ciekawe dlaczego???
Pojawili się też nowi bohaterowie. Janek i Ania.  Myślicie, że  trochę zamieszają?   ;)
POZDRAWIAM !!!
Paulka

ps. Zapraszam was na nowość z Kubą Kochanowskim w roli głównej. ;)  - snieg-na-peronie

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. oł shit...
      Ta końcówka ała :(
      Tak bardzo rozumiem Tomka w 1 części rozdziału. Znam taką sytuację i jej ból. Genialny <3

      Usuń

Uwaga!

Opowiadanie jest fikcją. Wydarzenia w nim przedstawione nie miały nigdy miejsca.

Obserwatorzy